Jak to jest być wróżką?
Jak to jest być wróżką
– Pani Mileno jaką Pani ma mądrą córkę – stwierdziła głosem pełnym podziwu Pani Ania wchodząc do pokoju. (który to był rok? 2012 zapewne bo tak jakoś tuż po moim rozwodzie a Córek miał wtedy coś koło 15lat)
– Taka mądra dziewczyna no na prawdę – ciągnęła w zachwycie Pani Ania – siadając w fotelu na przeciwko mnie przy stoliku.
Gabinet,
to brzmi dumnie. To był czas kiedy miałam gabinet wróżb w domu a raczej małym wynajętym na prędko 34metrowym mieszkanku.
Dwa pokoje z czego jeden był przechodni niestety. Ten przechodni pokój był większy i robił za salon, moją sypialnię i to w nim właśnie wróżyłam. Była za to przytulna ale też malutka wręcz mikroskopijna kuchnia w której czekały na swoją kolej Klientki. To był trudny czas.
Planowałam pracę tak aby przepływ ludzi jak najmniej przeszkadzał Córkowi w nauce i w ogóle. Zwłaszcza w ogóle. Umawiałam klientów na godziny (heh ale to brzmi )najlepiej jedną Osobę po drugiej.
No ale plany planami a życie życiem. Wystarczyło że Ktoś się spóźnił albo przyszedł wcześniej i plany szły w łeb. Bywało że Ktoś czekał w samochodzie bo tak było u mnie ciasno. W kuchni było miejsca na 3 no może max 4 Osoby i będąc w domu Córek robiła za asystentkę parząc kawę.
Duma,
– Powinna Pani być dumna z Córki. -stwierdziła na koniec swojego wywodu pełnego ochów i achów Pani Ania.
– OO to miło dziękuję. Ale dlaczego? – spojrzałam na Panią Anię z zaciekawieniem.
– Zapytałam Pani Córkę: Jak to jest mieć mamę wróżkę? Czy jej koledzy i koleżanki wiedzą, że mama wróży?
Jak sobie z tym radzi? Czy się nie wstydzi na przykład ? I czy sama by nie chciała zostać wróżką?
– Taaaak? I co na to moja córka? – zapytałam jednocześnie czując jak ogarnia mnie z lekka panika.
Cóżesz ten mój Córek nagadał był. Córek ma 9 mocne w dacie a to oznacza starą duszę i jej wypowiedzi bywa, że wyrywają z butów. Co tym razem – myślałam czując jak robi mi się gorąco.
Poważna,
– Pani Córka bardzo poważnym i spokojnym tonem oświadczyła, że bycie wróżką to bardzo poważna i odpowiedzialna praca – patrząc mi badawczo prosto w oczy odpowiedziała Pani Ania.
– Na prawdę tak powiedziała? -próbowałam ogarnąć myśli. A coś jeszcze mówiła? – z nutką wahania czy lepiej pytać czy lepiej nie wiedzieć, zapytałam. Czasami lepiej nie wiedzieć. Prababcia Marysia mawiała przed laty:
„Mniej wiesz dłużej pożyjesz”.
Trudna,
– Tak. Pani Córka stwierdziła, że praca wróżki jest bardzo odpowiedzialna i trudna.
Trzeba nie tylko umieć czytać karty – raportowała mi Pani Ania- ale też uważać co się mówi i Komu.
Ludzie którzy szukają porady u wróżki są bardzo często na rozdrożu, zestresowani a bywają i tacy w depresji.
To taka odpowiedzialność podobnie jak u psychologa. Pani Córka powiedziała, że łatwo jednym zdaniem nawet zniszczyć Komuś życie. To trudne bo trzeba mówić prawdę ale ważyć słowa. A to bywa bardzo trudne i jest to wielka odpowiedzialność.
Odpowiedzialność,
– Trzeba mieć świadomość, że taka Osoba która sobie chce powróżyć czy też postawić horoskop – jak coś złego usłyszy jako prognozę z kart może się załamać. Co więcej może zrobić sobie albo Komuś krzywdę.
A jeśli chodzi o kolegów i koleżanki w szkole to owszem wiedzą no wiadomo i też bywa różnie. Owszem rzadko ale się zdarza, że Ktoś jest złośliwy i wyśmiewca.
Gorzej może znosić to chłopak, którego mama jest wróżką. No wiadomo.
– Ta Pani Córka to bardzo mądra dziewczyna – skwitowała na koniec Pani Ania.
Wieczorem,
siedzimy przy kolacji i podpytuję Córka. O czym rozmawiała z Panią Anią. Opowiada mi swoimi słowami.
– A co odpowiedziałaś na pytanie czy chciałabyś zostać wróżką? -pytam.
– Mama no wiadomo, że NIE. -stanowczo stwierdza Córek.
– Ale dlaczego ? – pytam badawczo.
– Ja się do tego kompletnie nie nadaję. I w ogóle to chciałabym mieć taką pracę aby nie musieć tyle pracować.
Ale w banku to też bym nie chciała – stanowczo dodał Córek.
– A właśnie a co powiedziałaś Pani Ani o kolegach. Co oni myślą i mówią? Dokuczają Ci?
– Nie w sumie to nie. U mnie w klasie to tylko Bartek opowiadał, że się zdziwił bardzo jak do nas kiedyś przyszedł.
– OO zdziwił się ? A dlaczego? -zapytałam z ciekawością.
Zwyczajnie,
– Bartek był rozczarowany mamo , że Ty tak normalnie wyglądasz i nasze mieszkanie jest takie zwyczajne.
Myślał, że będą jakieś zasłony ciemne…No wiesz.
-Aaa kotary? -słuchałam z rozbawieniem.
– Tak. No wiesz – jakiś taki wystrój magiczny, dzwonki powietrzne i Ty w takich szatach jak prawdziwa wróżka.
– No tak. Nie ma nietoperzy, pająków ale jest czarny kot – dodałam zamyślona.
– Ja nigdy nie zostanę wróżką – stwierdziła na koniec moja Córka mocnym i stanowczym tonem.
Ale czy na pewno,
PS. Imiona zostały celowo zmienione