Efekt pustego gniazda

26 paź
Ptaki

Efekt pustego gniazda

Efekt pustego gniazda

–  Pani Milenko bardzo przepraszam za spóźnienie – wystrzelił głos
Pani Kasi w słuchawce.
To straszne. To jakiś koszmar Pani Mileno – Pani nie uwierzy co się stało.
– Moja siostra z mężem spodziewali się dziecka.
Drżącym z przejęcia głosem zdawała relację Pani Kasia.
(Kiedy to było? Jakieś dwa a może trzy lata temu.
Co więcej nadal to słyszę w uszach jakby to było wczoraj.)
– Tak? I co się stało? Pani Kasiu wszystko w porządku? – zapytałam.
– Nie! Pani Mileno – To nam się w głowie nie mieści!
Wszyscy jesteśmy w rozpaczy.

 

Rozpacz,

– Dziecko urodziło się bez rączek i dlatego wszyscy teraz wszyscy płaczą.
No czarna rozpacz bo jednej rączki nie ma całkiem, a u drugiej brak dłoni.
Pani Mileno rozumie Pani?
– Siostra ma 35lat i po pierwsze wszystkie badania jej robili z racji wieku i te
prenatalne USG 3d , jakieś kolorowe nowoczesne 4d po drugie wszystkie inne pod kontrolą.  Ponadto cały przebieg ciąży wszystko było dobrze.

 

Nadzieja,

– A tak bardzo czekali, byli pełni nadziei. Długo nie mogła zajść w ciążę i taka radość. A teraz ból.
A tak w ogóle to dziecko ogólnie zdrowe i śliczne ale brak tych rączek serce się kraje
– jednym tchem opowiadała Pani Kasia.
– A lekarze Pani Mileno to nic nie powiedzieli wcześniej. Nic. Zero kompletnie nic.
Gdyby jej powiedzieli – no nie wierzę, że nic nie było widać – Głos Pani Kasi się łamał – to może jakieś komórki macierzyste by można było podać i coś zrobić żeby ta dłoń się wykształciła.
Są teraz już takie metody – jakiś znajomy lekarz nam mówił.  A tak jest już za późno.

 

Późnym

wieczorem siedziałam z kubkiem kawy w dłoni przy stole w kuchni i spoglądałam za okno.
Robiło się powoli już ciemno. Czułam się taka samotna.
Wtem. Poderwał się do lotu czarny ptak. Leciał prosto przed siebie i wracał.
Czyżby to był kruk? No wróbel to nie jest. – pomyślałam ironicznie.

„Rozdziobią nas kruki i wrony”

Czy ja tak muszę mieć, że od razu mi jakiś cytat błyska? Skojarzenia. Znaki.
Nie. Za duży i za ciemny na gołębia. A może jednak gołąb. Mają tutaj gniazdo pewnie dlatego tak krąży.
A mama mówiła -przed laty :

” Jest ciężko być samemu jak dziecko niczym ptak wyfrunie z gniazda”.

 

Wyniki,

– Mamo proszę Cię jeszcze nic nie wiesz i nie masz wyników.
Konkretnie co lekarz powiedział?
– Trzeba wyciąć. I zbadać i…
– To się wytnie, przeleczy i po sprawie – spokojnie przerwała mi Córek.
Połączenie 9 i 8 bywa takie stanowcze – Pomyślałam.
Dużo lekarzy je ma i prawników.
– Ale to poważna sprawa wiesz że Dziadek Stefan i

 

Dzieci,

– Mamo proszę Cię – wyraźnie Córek straciła do mnie cierpliwość (w końcu ma 5 z 14 z dnia).
Pomyśl Mamo – te malutkie dzieci w szpitalu onkologicznym w Kato one są takie dzielne.
TO ten wolontariat dla fundacji „Iskierka” – pomyślałam. Ehh A mówiłam przed laty.
– Ich rodzice dają radę muszą dać radę – klarowała mi Córek.
Mamo to jest dramat takie malutkie chore dziecko i z góry skazane.
A muszą żyć normalnie. Zamartwianie się nic nie da nikomu, nie pomoże i zdrowia nie wróci.

 

Przed laty,

wracałam ze szkoły. Ile miałam wtedy lat? Osiem a może dziewięć? No tak pewnie dziewięć.
Pod sąsiednim blokiem tuż obok mojego – było zbiegowisko. Spory tłum ludzi. Podeszłam z ciekawości.

„Ciekawość to pierwszy stopień do piekła”  Mawiała moja Prababcia przed laty

 

Leżała na trawie czymś przykryta – kocem? Nie pamiętam. Czasami lepiej nie pamiętać.
Pamiętam tylko że wystawały spod tego koca – jej stopy. Takie szczupłe i takie bezbronne w tych beżowych stylonowych podkolanówkach. Mama też takie mi kupowała – beżowe, cienkie.
Ludzie szeptali, że to Agata – starsza siostra mojej koleżanki ze szkoły. I że wyskoczyła z okna bo była w ciąży.
Z dziewiątego piętra. Nie miała szans przeżyć.
Bardzo dobrze się uczyła i była taka piękna.
Wszyscy plotkowali, że chłopak ją rzucił.
Bała się powiedzieć rodzicom.

 

Sama

– Mamo po maturze lecę do Stanów na rok. Będę opiekunką do dzieci. Oświadczyła stanowczym i nieznoszącym sprzeciwu tonem Córek
– jak to u Osoby z mocnym 9 i 8 w dacie.
– A wcześniej na trzy miesiące do Londynu – już sobie wszystko sama załatwiłam.
– Jak to? A studia? – zrobiło mi się słabo.
Przecież sama mówiłaś, że chcesz iść. Co ze studiami? Tak daleko i sama?

 

Karma 

– Mamo wrócę przecież. To tylko rok. Obiecuję, że wrócę – przekonywał mnie a może bardziej siebie Córek.
Przecież zawsze mówiłaś, że według mojej astrologii to zagranica jest mi pisana.
9 jest inteligentne – przemknęło mi przez myśl – 8 może nawet i za bardzo. I zawsze postawi na swoim.
– I mówiłaś mi, że mam 5 i 9 i powinnam się uczyć języków.
A ciocia powiedziała przed laty, że znajdę miłość daleko.
– Tak i wtedy była potężna awantura. Wściekłam się wtedy okrutnie bo ja jej synowi bym nigdy…

 

Leczenie

albo operacja – ja sugeruję usunąć stwierdził lekarz. Możemy spróbować leczyć hormonalnie – dodał.
Nie lubię słowa „spróbować” gdyż:

„Jeśli mówimy, że spróbujemy to z góry, podświadomie skazujemy nasz plan na porażkę”

Obaj moi Dziadkowie chorowali na raka tarczycy. Jeden Dziadziuś bardzo chrypiał, stracił głos i szybko zmarł.
To był bardzo zły rak. Drugi Dziadziuś żył ponad 15lat po operacji.


„Czasami mniej wiesz dłużej pożyjesz” – Mawiała przed laty moja Babcia.

 

Decyzja,


Postawiłam sobie samej karty Tarota na rozkład „Decyzja” porównawczo:
– Jak się potoczy przebieg leczenia i moje zdrowie jeśli guz zostanie usunięty
a jak się potoczy –
Jeśli zdecyduję się wstrzymać z operacją i podejmę leczenia hormonalnego.
To była bardzo bardzo trudna decyzja.
Bo wiem, że protokół jodowy i Gerson. No wiadomo ale ufam swoim kartom.
Życie to nie jest bajka. I nie zawsze karty są dobre.
Czasami też bywa – karty pokazują, że wybór to zło i większe zło.
Postanowiłam. Panie doktorze ma Pan rację – tniemy.

 

Pewna,

– Córek jesteś jednak pewna, czy to jest aby dobry pomysł?
Po pierwsze czy Ty dasz radę?? A po drugie to nie wystarczy Tobie,
że jeździsz do Aniołów? A co ze szkołą?
Tyle nauki przecież masz. Matura?
Dom Aniołów Stróżów już i tak zajmuje Tobie tyle czasu.
Cieszę się że masz dobre serce i pomagasz ale ..
Dziecko zrozum szpital onkologiczny to ciężka sprawa.
Może być Tobie ciężko unieść. Być tam wolontariuszem.
Wiesz jak jest w Aniołach. Nie da się nie polubić,
nie zżyć z tymi dziećmi

 

Silna,

A pamiętasz jak ten mały Jasiu Ci powiedział smuto,
że Jego tatuś wyrzucił telewizor przez okno.
Dlatego zrozum, że w szpitalu onkologicznym będzie jeszcze trudniej i
co więcej to może być bardzo ciężkie doświadczenie.
Aby tam pomagać to przede wszystkim trzeba mieć silną psychikę.
A jeśli jednak Cię to w rezultacie złamie albo zmieni bo może być
bardzo ciężko i  jak się napatrzysz na…
– Mamo ale Ktoś musi być z tymi dziećmi – stwierdziła Córek a jakby tak wszyscy się bali… Jestem silna dlatego nic mi nie będzie.
Dam sobie radę. Spokojnie.

 

 

Ale czy na pewno?

 

Wróżka Milena Radomiła

 

 

PS. Imiona zostały celowo zmienione.
Tekst zaakceptowany i za zgodą Pani Kasi.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Call Now Button